Otworzyłam niechętnie oczy i podniosłam się do pozycji
siedzącej. Gdy pomyślałam o dzisiejszym wypadzie do chłopaków, to od razu na
mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Siedziałam wpatrując się w plakat One
Direction, który powiesiłam w nocy, bo nie mogłam spać. Najbardziej interesował
mnie jednak jeden członek - Zayn. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, dopóki
ojciec nie wszedł do pokoju.
- Natychmiast zdejmuj to ze ściany! Nie chcę aby cokolwiek
związane z nimi znajdowało się w tym domu! - krzyknął rozzłoszczony. Nie
rozumiem o co mu chodzi! Po pierwsze, to jest mój pokój i mogę mieć w nim co
chcę, a po drugie to jest mój ukochany zespół, więc mam prawo posiadania
plakatów, ubrań, gadżetów itd. z ich wizerunkiem.
- To, że twoja kochana żoneczka jest menedżerką osłów,
którzy nienawidzą 1D, nie oznacza, że nie mogę mieć plakatu powieszonego na
ścianie! - wydarłam się.
- Nie tym tonem, bo jeszcze dziś wyśle cię do szkoły -
zagroził.
- Najwyżej złamię jakiejś lafiryndzie nos - powiedziałam
obojętnie.
- Co ty zrobisz? - zapytał zdziwiony.
- Mama ci nie mówiła czemu mnie wywalono ze szkoły?
- Nie.
- No to cię oświecę. Nienawidziłam takiej jednej dziewuchy,
a nawet teraz też i raz mnie tak wkurzyła, że zamachnęłam się i złamałam jej
nosek - powiedziała z uśmiechem. Ach, ten dzień był piękny.
- Ale jak? Przecież. To nie możliwe. Jesteś. Jesteś przecież
miła i w ogóle - wyjąkał przerażony.
- Myślałeś, że masz idealną córkę? Gówno prawda -
powiedziałam i ruszyłam do łazienki w celu odświeżenia się. Słyszałam jak ojciec coś krzyczy do mnie, ale
miałam totalny olew i robiłam to co zawsze rano. Po porannym prysznicu, ubraniu
się i zrobieniu makijażu oraz ułożeniu włosów, wyszłam z łazienki. Podeszłam do
telefonu, aby sprawdzić, czy nie mam żadnej wiadomości. Pusto. Nie miałam za
bardzo co robić, więc chciałam wrócić do czynności, którą przerwał mi tatuś,
ale brakowało mi jednej rzeczy. Gdzie jest do cholery plakat?! Zajebie go.
Pędem ruszyłam na dół. Niestety nigdzie go nie było. Przebiegłam cały dom w
poszukiwaniu ojca, ale nigdzie go nie było. Postanowiłam do niego zadzwonić.
Odebrał po dwóch sygnałach.
- Słucham?
- Gdzie jest mój plakat? - wysyczałam do telefonu.
- Tam gdzie jego miejsce.
- No właśnie tam go nie ma do cholery!
- Wyrażaj się.
- Bo co mi zrobisz? Wyślesz mnie do szkoły wcześniej? To nic
nie da, bo tak i tak będę mówiła jak chcę.
- Zamieszkasz z chłopakami z The Wanted.
- Hahaha! Chyba cię pojebało człowieku. Nigdy z nimi nie
zamieszkam.
- Jeżeli będziesz tak ze mną rozmawiała, to będę zmuszony to
zrobić.
- A pieprz się - powiedziałam i rozłączyłam się. Tak wiem,
nie należy odzywać się tak do któregoś z rodziców, ale on wkurzył mnie już na
maksa. Wiem, że plakat to drobnostka, ale to był mój ulubiony. Zayn miał wtedy
blond pasemko. Wyglądał wtedy zajebiście.
Równo o 11 przyjechał Zayn. Chciał się ze mną przywitać, ale
byłam nie w humorze, więc odsunęłam go od siebie.
- Co jest?
- Lepiej nie pytaj jak nie chcesz zostać obrażony -
warknęłam. Próbowałam jak najmilej się da, ale nie wyszło mi.
- Dobra. Tylko nie wyżywaj się na chłopakach, bo potem będą
to przeżywać - ostrzegł.
- Okej. Spróbuję się opanować, co nie będzie łatwe -
powiedziała z uśmiechem i skierowałam sie do jego auta. Otwarł mi drzwi od
strony pasażera jak na gentelmana przystało, po czym okrążył samochód i wsiadł
do środka.
- Gotowa poznać nas, czyli pięciu debili bliżej?
- Oczywiście. Już od czasów X-Factora - powiedziałam z
uśmiechem.
- To były piękne czasy, ale teraz są lepsze.
- Czemu?
- Bo mogę siedzieć tu z tobą - odparł, a moje policzki
przybrały różowego koloru.
- To było ... miłe - stwierdziłam. Przed dalszą część drogi
rozmawialiśmy o naszych zainteresowaniach, ulubionej muzyce, jedzeniu, po
prostu wszystkim co nam przyszło do głowy.
- Jesteśmy - oznajmił, gdy zaparkowaliśmy pod willą. Nie
zdążyłam wyjść dobrze z auta, a już znalazłam się w ramionach blondynka.
- Niall udusisz mnie - wyszeptałam. Głośniej nie mogłam,
gdyż powoli zaczęło brakować mi tlenu.
- Przepraszam. Już się odsuwam - to co powiedział, to
wykonał. Uśmiechnęłam się do niego promiennie i poszliśmy do willi. Była ona
ogromna, ale nie mogłam się skupić na oglądaniu jej, ponieważ w domu była
osoba, której nie spodziewałabym się. Na kanapie z Harrym siedziała Taylor. No
kurde, miałam ją unikać i w ogóle z nią nie gadać, gdy jestem z chłopakami, a oni
mi ją sami przyprowadzają? Coś tu nie gra!
- Harry! - warknął Zayn.
- Co je... - nie dokończył, bo mnie zobaczył. - Cholera -
powiedział pod nosem.
- Co ona tu robi? Przecież ma zakaz na was - pisnęła. -
Muszę zadzwonić do menadżera - dodała po chwili.
- Nie!! - wszyscy krzyknęli równo.
- To jest moja praca. Richard powiedział, że mam za każdym
razem dzwonić, gdy będziecie razem - odparła i wyciągnęła z kieszeni swojego
Iphona. Harry wydarł jej telefon z ręki.
- A pamiętasz naszą umowę? Jeżeli będziesz mi nie posłuszna,
to automatycznie z tobą zrywam - zagroził Harry.
- Kurwa, tym razem wygraliście.
- Dziękuję kochanie - powiedział i pocałował ją w policzek.
- Ale oddaj telefon .
- Masz - oddał jej własność. Chłopaki oprowadzali mnie po
domu, a w tym czasie Taylor pisała coś na telefonie. Czułam, że ten sms będzie
do mojego ojca. Nie przejęłam się tym zbytnio, tylko dalej zwiedzałam willę. Na
ogrodzie mieli wielki basen. Chciałabym do niego skoczyć.
- Wiem, że jest kuszący, ale z tego co wiem, to nie masz
stroju.
- No nie mam.
- Jest jeszcze jedna opcja - powiedział z chytrym
uśmieszkiem.
- Niby jaka?
- Możesz kąpać się nago.
- Po moim trupie zboczeńcu .
Chłopak się zaśmiał i ruszyliśmy na dalsze zwiedzanie.
Ostatnim pomieszczeniem była kuchnia. Oczywiście blondynek stał z głową w
lodówce. Kusiło mnie podejść do niego i dać mu z kolanka w dupę, ale Zayn mnie
powstrzymał. Popatrzyłam na niego gniewnie i podeszłam do blatu, aby po chwili
na nim usiąść.
- O Steph. Kiedy przyszłaś? - spytał zdziwiony Nialler.
- Niedawno. Chciałam, abyś mnie zauważył, ale ktoś mi
przeszkodził - popatrzyłam znacząco na Zayna.
- No w tej pozycji, to na pewno by cię nie zauważył -
stwierdził Zayn.
- Co wy tu chcieliście robić?! Może jeszcze na blacie. Z kim
ja żyję - powiedział blondynek z niedowierzaniem i wyszedł pośpiesznie z
kuchni. Popatrzyłam na mulata i zaczęłam się głośno śmiać.
- On myślał, że my chcieliśmy... - nie dokończyłam, bo
spadłam z blatu.
- Nic ci się nie stało?
- Trochę mnie ręka boli.
- Pokarz - ukucnął przy mnie i wziął moją rękę.
- Masz lekko stłuczoną. Chodź do łazienki. Posmaruję ją
maścią - powiedział. Wstał tak, że jedna noga była po mojej lewej stronie ciała,
a druga po prawej. Wyciągnął do mnie ręce, abym mogła wstać, ale przeszkodził
nam Niall.
- Teraz na ziemi! Nie mogę na to patrzeć - zasłonił sobie oczy i po raz drugi opuścił
pomieszczenie. Nie miałam sił na śmiech, więc po prostu wstałam przy pomocy Malika
i ruszyłam za nim do łazienki. Chłopak kazał usiąść mi na wannie, a on w tym czasie
szukał maści w apteczce. Znalazł ją po chwili.
- Daj mi rękę - zrobiłam to co kazał. Po niecałych pięciu
minutach moja ręka była zabandażowana.
- To nie było konieczne - wskazałam na bandaż.
- Lepiej, abyś to nosiła dzisiaj. Jutro możesz nosić jak
będziesz chciała.
- Okej. Idziemy na dół?
- Aż tak ci ze mną źle?
- Nie, po prostu Horanek może sobie coś głupiego pomyśleć.
- No dobra, to chodź - zeszłam z wanny i skierowałam się w
kierunku salonu, w którym siedział ... mój ojciec! Cholera! Chciałam się
cofnąć, ale zauważył mnie.
- Chodź tu i się nie chowaj! - krzyknął. Popatrzyłam jeszcze
ze smutkiem na mulata i odwróciłam się w jego stronę.
- Cześć tatusiu - powiedziałam cichutko.
- Nie tatusiuj mi tutaj. Co tutaj robisz? Zabroniłem ci
przebywać z nimi! Na serio chcesz zamieszkać z chłopakami z The Wanted.
- Nie będziesz mi mówił z kim mogę się spotykać, a z kim
nie! To moje życie, a nie twoje! - krzyczałam.
- Wiem lepiej co dla ciebie jest dobre. Jeżeli jeszcze raz
cię z nimi zobaczę, to wyprowadzasz się - powiedział stanowczo. - A teraz do domu! - dodał wściekle.
- Nie! Ja zostaję tutaj z Zaynem, Louisem, Harrym, Liamem,
Niallem i tą suką - postawiłam się mu, ale to nie było dobre.
- Nie nazywaj jej tak - warknął i dał mi w twarz. Zszokowana
cofnęłam się od niego i przytuliłam się do Zayna.
- Niech pan opuści ten dom i ty Taylor też ! - krzyknął
chłopak.
- Przepraszam, ja nie chciałem - zaczął się zbliżać, ale ja
schowałam sie za Malika.
- Jakbyś nie chciał, to nie uderzyłbyś mnie - szepnęłam.
- Proszę wróć ze mną do domu - poprosił.
- Wrócę wieczorem, a teraz wyjdź -odparłam. Bez słowa
opuścił dom chłopaków. Cieszyłam się, że to zrobił. Została jeszcze Tay.
- Tay wyjdź! Porozmawiamy sobie później o twoim zachowaniu -
warknął w jej stronę Hazz. Również bez słowa opuściła progi domu.
- Przepraszam cię za nią. Ona zawsze była miła i uczynna, a teraz ... - nie
dokończył, bo przerwał mu Louis.
- To podła żmija - dopowiedział z uśmiechem.
- Przestań.
- Ale to prawda.
- Ma rację - poparłam Lou. Wszyscy popatrzyli na mnie
dziwnie.
- O co wam chodzi? Nie lubię jej - powiedziałam obojętnie.
- Złamałaś Hazzie serce - powiedział teatralnie Lou.
- Spieprzaj Tommo.
- Koniec! - krzyknął Liam. No tak, tatuś wkroczył do akcji.
- Louis, Harry i ja idziemy zrobić obiad, a reszta ma się nie pozabijać - zarządził.
Przytaknęliśmy mu. Rozsiadłam się na kanapie, a obok mnie Zayn.
- Co oglądamy?
- Może horror - zaproponował Niall. Nikt nie sprzeciwił mu
się, więc włączył jakiś. Wszyscy myśleli, że będę się bała, lecz ja śmiałam się
z filmu. Nie boje się wcale horrorów.
- Miałaś przecież krzyczeć ze strachu i tulić się do
któregoś z nas - westchnął Niall.
- Nie w tym wcieleniu kochany.
- To masz jakieś inne? - zapytał zaciekawiony. W odpowiedzi
walnęłam sobie z ręki w czoło.
- Obiad! - krzyknął Harry z kuchni. Wszyscy pobiegliśmy
zjeść posiłek. Później leżeliśmy pod telewizorem i oglądaliśmy każdy możliwy
film. Około 17-tej poprosił Zayna, aby mnie odwiózł. Chciałam przyjechać
szybciej od ojca do domu. Zawsze był po 18-tej, więc niezauważalnie mogłam
dostać się do mojego pokoju i posiedzieć w nim, w ciszy.
- Jesteś pewna, że nie ma go w domu? - zapytał mnie Zayn,
gdy staliśmy pod moim domem.
- Tak. Kończy o 18-tej, więc będzie dopiero za godzinę, bo
ma kawałek drogi od pracy.
- No dobrze. Jak coś będzie nie tak, to dzwoń - powiedział i
ucałował mnie w policzek.
- Okej, dzięki. Pa - pożegnałam się i weszłam do domu.
Zdjęłam buty i chciałam popędzić na górę, ale w salonie siedział tata z Olivią.
- Chodź, musimy porozmawiać - zażądał ojciec. Może Zayn
jeszcze nie odjechał i pobiegnę do niego?
- Nawet nie próbuj uciekać - powiedziała Olivia.
- Nie pomyślałam nawet o tym - skłamałam. - Więc o co
chodzi? - zapytałam z lekkim strachem, przed tym co mogę usłyszeć.
-----
Tak wiem! Beznadziejny :(
Zastanawiam się nad usunięciem tego bloga. Zadecydujcie czy mam to coś kontynuować, czy nie.
Nie usuwaj tego bloga! Super rozdział ♥♥♥
OdpowiedzUsuńnieeeeeeeeee, proszę ! jest cudny, a ten rozdział mega ! znowu straciłam wszystkie opowiadania, więc proszę nie rób tego, bo baardzo chcę czytać Twoje opowiadania . Są super. :) a rozdziały wyśmienite ;*
OdpowiedzUsuń@a_misiek
Nieeeee.. Nie usuwaj,
OdpowiedzUsuńNie rób mi tego.. :( !!!
Rozdział świetny.. ;**
<3<3<3 @wera232
Nie usuwaj!!!!! Ten blog jest cudny, tak jak każdy rozdział! Kocham <3 Czekam nn z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuń@Julia_Rafińska
Nie usuwaj bloga! Świetnie Ci idzie tylko szkoda że rzadko dodajesz, a poza tym CUDO!!!:D
OdpowiedzUsuńnieee nieusówaj
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział
Przepraszam, że się tak wyrażę, ale z tym usuwaniem: POJEBAŁO cie? Rozdział genialny, Tylko dodawaj częściej! (w miarę możliwości)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ! Kiedy nast. ?
OdpowiedzUsuńNadrabiam! I super xx Horan idiota ^^ @Vickey__2412
OdpowiedzUsuń