*Steph*
Całą noc spędziłam przy Kyle’u. Obudziłam się rano z głową
na jego nogach. Chłopak już nie spał. Uśmiechnęłam się do niego lekko i
usiadłam. Przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na godzinę w telefonie. Było już trochę po ósmej. Chyba
powinnam zjawić się w domu, ale nie obchodzi mnie to. Niech się martwią albo
trochę pomyślą i zorientują się wtedy gdzie jestem. Na wyświetlaczu również
pojawiło się milion sms-ów od Zayna.
Dostałam jeszcze wiele takich wiadomości, ale skończyłam
czytać po pięciu. Schowałam telefon do kopertówki i rzuciłam nią w róg łóżka
kolegi. Przetarłam twarz dłońmi i spojrzałam na Kyle’a, który patrzył na mnie
smutnym wzrokiem.
- Co jest?
- Zayn pisze ciągle do mnie albo dzwoni. Ma dość jego
zachowania. Niech sobie gwiazdorzy na scenie, a mnie zostawi w świętym spokoju –
mruknęłam. Fuknęłam, gdy usłyszałam, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Wyjęłam go
szybko z kopertówki i odebrałam, nie patrząc na to kto dzwoni, bo byłam pewna,
że tym ktosiem jest mój chłopak.
- Zayn, mam dość twoich telefonów. Nie chcę z tobą
rozmawiać. Mam cię dość! – powiedziałam podniesionym głosem i chciałam się
rozłączyć, ale jednak to nie on.
- Steph, uspokój się i naucz patrzyć kto do ciebie dzwoni –
powiedział Harry.
- Przepraszam. Myślałam, że to on i przekaż mu, że ma dać mi
spokój. Nie chce go widzieć przez to co zrobił.
- Ale…. – nie zdążył dokończyć, bo się rozłączyłam i do tego
wyłączyłam urządzenie. Wstałam i bez słowa wyszłam z pokoju i wyszłam przed
szpital, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Usiadłam na ławeczce i patrzyłam
przed siebie. Ludzie dziwnie na mnie patrzyli, bo raczej rzadko ktoś przychodzi
w takim stroju odwiedzić chorego. Ale miałam ich głęboko w dupie. Moje życie
właśnie się wali przez jednego debila, którego kocham najmocniej na świecie,
jednak mam dość tego związku. Tym razem nie uratuję mu dupy i może iść nawet siedzieć
za to. Jeszcze złożę zeznania przeciwko niemu i kopara mu opadnie. Mam go w dupie. Nasz związek w dupie.
Jakaś babcia dosiadła się do mnie i zaczęła mnie prosić o jakikolwiek
pieniądz, bo niby jest chora i nie ma na leki. Sranie w banie. Pewnie braknie
jej do browarka lub wódeczki i teraz żuli. Pogoniłam ją i nie kazałam wracać.
Zagroziłam jej, że jeżeli jeszcze raz podejdzie, to wyląduje w tym szpitalu
zanim zdąży mrugnąć. Od razu odeszła i nie pojawiła się już na horyzoncie.
Przez wybryk Zayna znów jestem nieznośną Steph i do tego
nerwową. Mam ochotę rozwalić wszystko, co stoi na mojej drodze i zabić wzrokiem
każdego, kto się uśmiecha lub patrzy na mnie z pogardą. Pokazałam kilku ludziom
i nawet fankom środkowy palec. Zrobiły mi w tych momentach zdjęcia i wstawiły
na Twittera, bo sprawdziłam to od razu.
Po godzinie, gdy chciałam wrócić po kopertówkę, to przede
mną stanął smutny Zayn. Miał całe oczy przekrwione i podpuchnięte. Chciałam
wstać i go wyminąć, lecz chwycił mnie za ramiona i przyciągnął do siebie, mocno
tuląc. Chciałam go odepchnąć, lecz nie miałam siły.
- Przytul mnie, proszę – wyszeptał w moje włosy. Nie spełniłam
jego prośby. To dla mnie za dużo. Niech cierpi. Kyle i ja już przez niego
cierpieliśmy, więc teraz kolej na niego. – Kochanie, proszę. Chce z tobą
porozmawiać o wszystkim, ale nie tutaj. Musisz mi wybaczyć. Musisz. Nie mam po
co żyć, jak cię nie ma przy mnie – serce mi trochę zmiękło, jednak nie
wystarczająco.
- Nie, Zayn. Nie chce już z tobą być. Przeszedłeś samego
siebie. To była jedna piosenka, która nic dla mnie nie znaczyła. Mam dość
twojej zazdrości i tego jak reagujesz. Nie chce takiego chłopaka. Rozumiesz? To
koniec i daj mi święty spokój raz na zawsze – wyszeptałam i odeszłam.
Spojrzałam ostatni raz na niego przed wejściem do budynku. Był załamany. Stał w
bezruchu i patrzył w miejsce, gdzie przed paroma sekundami jeszcze stałam. Był
taki bezbronny… ale nie. Dzięki niemu znów jestem suką i taka już pozostanę do
końca. Specjalnie na jego życzenie.
-----
Hej :/
Taki gówniany rozdział napisałam... Krótki, pewnie z błędami i nijaki. Myślę nad skończeniem tej historii. Nie mam takiego zapału do pisania tego ff gdy zaczęłam pisać.
Będę tylko pisała na wattpadzie, bo tam przynajmniej nie wygląda strasznie post, gdy są krótkie rozdziały.
Wiem, zawiodłam.
Napiszę chyba tylko epilog i najprawdopodobniej koniec z bloggerem. To męczy.